 
                     
                                       
                                             Zabawne jest to, że wzięłam do ręki tę ksiażkę szukając czegoś, co przez jeden wieczór pomoże mi odpocząć od pracy, i po dziesięciu stronach jęknęłam; nastolatka na progu choroby psychicznej, matka pracoholiczka po fatalnym rozwodzie i depresji. Książka ta ma jednak tę niezaprzeczalną zaletę, że kończy się zdecydowanie szybciej, i chyba, choć niejednoznacznie, dobrze. 
Nie jestem w stanie ocenić prawdziwości klinicznej opisanej sytuacji - czy Eryka miałaby prawo wykaraskać się z tak niewielką pomocą ze stanu graniczącego z chorobą - ale sposób poprowadzenia postaci jej, jej matki, i innych postaci wydaje mi się prawdopodobny. Na moje oko autorka nawet dociążyła sytuację, bo pewnie dużo mniejsza trauma niż przedstawiona mogłaby doprowadzić do podobnych skutków. Nie przeszkadza mi to, że książka kończy się w tym momencie, w którym się kończy, bez przeprowadzenia nas przez cały żmudny proces odbudowy relacji.